Substancje biologicznie aktywne stanowią niekiedy jedynie małą część objętości kremu czy też innego kosmetyku, a ich dokładny skład bywa czasem pilnie strzeżoną tajemnicą producenta. Tym ściślej, im skuteczniejsze jest działanie danego produktu… Ale poza składnikami, które rzeczywiście wykazują działanie i na przykład poprawiają wygląd skóry, resztę tubki lub słoiczka zajmują wypełniacze, to znaczy kompozycja różnych związków, które same nie wywierają żadnego pozytywnego wpływu na organizm ludzki, a służą jedynie nadawaniu produkcji określonej konsystencji, barwy, zapachu, przedłużają także jego trwałość.
Niektórzy producenci kierują się przede wszystkim rachunkiem ekonomicznym. Oznacza to, że nie zawsze skuteczność oferowanego produktu czy nawet zdrowie nabywcy są czynnikiem decydującym. Na szczęście skład produktu powinien figurować na jego opakowaniu. Dlatego warto przyjrzeć się wnikliwie temu, co firma oferująca wybrany przez nas kosmetyk umieściła na etykietce. Większość ludzi orientuje się przecież, że jeśli w składzie danego produktu spożywczego jest wiele pozycji oznaczonych literą „E”, oznacza to, że zawiera on różne substancje dodatkowe: konserwanty, emulgatory, spulchniacze, stabilizatory, barwniki czy poprawiacze smaku. Niektóre z nich są niezbędne, ale wiele z nich nie pozostaje obojętnymi dla naszego zdrowia. Warto więc również posiąść elementarną wiedzę o zagrożeniach, z jakimi mogą być związane pewne składniki kosmetyków. Oto kilka z nich.
Posiada wzór chemiczny NaC12H25SO4 , nie ma jednak sensu nabijać tym sobie głowy. Jest to detergent syntetyczny. Detergenty, jak wiadomo, są wszędzie. Aż do I wojny światowej produkcja mydła właściwie nie zmieniała się w istotny sposób. Ograniczenia wojenne – w tym wypadku kłopoty z podażą tłuszczu – sprawiły, że dokładnie sto lat temu w Niemczech opracowano formułę pierwszego detergentu. Stopniowo zaczęto stosować detergenty w przemyśle, do odtłuszczania i mycia maszyn oraz pomieszczeń. Aż w końcu zrobiły światową karierę. Laurylosiarczan sodu jest obecny w większości środków do kąpieli (takich jak żele pod prysznic, olejki oraz sole kąpielowe, szampony, mydła w płynie), farb do włosów, podkładów pod makijaż, zmywaczy, toników, balsamów, past do zębów, w ogóle produktów służących do mycia, ale także dodaje się go do proszków do prania. Jest substancją syntetyczną, chociaż pozyskuje się go z kokosów. W bazie substancji kosmetycznych organizacji Environmental Working Group został określony jako „denaturant, powierzchniowo czynny środek czyszczący, emulgator i środek pianotwórczy” stwarzający „umiarkowane zagrożenie”. W rzeczywistości kilkanaście tysięcy niezależnych badań potwierdziło toksyczność laurylosiarczanu sodu. Powoduje on atopowe zapalenie skóry. Wysusza skórę, upośledza czynności jej gruczołów, zakłóca wydzielanie potu i łoju. Efektem „użycia” laurylosiarczanu mogą być świąd i wypryski. Zwłaszcza szkodliwie wpływa on na delikatną skórę dzieci, szczególnie niemowląt. Podrażnia oczu, czego efektem jest zwykle zapalenie spojówek. Przenika ze skóry do krwi i kumuluje się w organizmie, przede wszystkim w wątrobie. Detergent ten uszkadza układ nerwowy, zmniejsza także odporność skóry. Obniża też stężenie estrogenów, ma działanie rakotwórcze i jest mutagenem.